#SŁOWEM O GARNIER FRUCTIS - HAIR FOOD
Witam wszystkich cieplutko i tak jak w ostatnim poście napisałam, tak słowa dotrzymać zamierzam i wspomnę w tym poście co nieco o tej serii. Zachęcająca swoją naturalnością jedna z linii kosmetyków Garniera jest już chwilę na rynku, jednak ja nie miałam możliwości o niej napisać, gdyż wtedy miałam przerwę od blogosfery a także nie byłam względnie zainteresowana nią, czy też dbaniem o włosy. Miałam krótki reset, ponieważ w wielkim skrócie poddałam się próbowaniu by ogarnąć moje włosy, nie mając również na to większej ochoty.
Kilka miesięcy temu skuszona ofertami cenowymi jak i najzwyklej po prostu zaciekawiona tą linią zdecydowałam się na mały zakup. I tak oto w moje ręce wpadła maska Hair Food - regenerująca włosy papaya. Bez bicia przyznaje się, że nie jestem specjalistką w składach więc na pewno nie powiem co ona posiada , a czego już nie. Poczytałam trochę i wiem, że znajdą się tam na pewno emolienty i inne produkty które mają uprzyjemnić, ułatwić stosowanie nam produktu. Nawet na etykiecie jest łatwo dostepny skład po krótce przedstawiony zwykłemu laikowi który wręcz kusi w 98% naturalnym składem.
- papaya,
- amia
- soja
- i kokos.
I ta papaya jest pierwszym co czujemy po otworzeniu wieczka. Dla niektórych może być on przyjemny, dla niektórych nie. A zapach ten zostaje z nami na długo po zastosowaniu maski. Jestem absolutną fanką tej maski która zrobiła wiele dobrego dla moich włosów, tak że nawet z czystej ciekawości pokusiłam się o wypróbowaniu jej w pozostałych dwóch zastosowaniach; jako odzywka lub szybka regeneracja bez spłukiwania w ciągu dnia.
Jakiś czas potem dorwałam kolejne dwie maski z tej serii oraz odżywkę. Niestety jako, że miałam trudny wybór z tym co będzie dla mnie odpowiednie, nie dobrałam serii kosmetyków. Posiadałam maski regenerująca z papayą, nawilżająca z goyi oraz odżywczą z bananem ( której zapachu fanką niestety nie była moja rodzicielka.) A odżywkę dorwałam z makadamii, w planach była również taka maska zamiast bananowej jednak wtedy ich już po prostu nie było. Co wnoszą składy masek ze składników naturalnych? W bananowej jest ich ciut więcej a tam mamy
- cudowne masło shea
- oliwę z oliwek banana
- nasiona słonecznika
- kokos
- awokado
- rozmaryn
- i również soję.
Powiem szczerze, że ten skład ( a raczej jego część ) naprawdę zrobiła dobrze dla moich włosów. Ta seria w ogóle jest wybitnie dobra dla nich, chociaż papaya wydawała mi się ciut ciężka, gdy próbowałam jej jako stricte odżywka bez spłukiwania. Maska z goji która ma naszym włosom nadawać blask nie tylko pięknie pachnie, ale też spełnia swoją funkcję. Nie byłam przekonana, do tego jak to może zadziałać ale jednak...jednak nie mam obiekcji.
Natomiast została mi do opisania maska nawilżająca.
Co oferuje jej skład?
- orzechy macadamia
- soja
- nasiona słonecznika
- jojoba
- migdały
- kokos
Ogółem mówiąc; każdy z produktów wniósł coś dobrego dla moich włosów i mimo, że nie są jakieś mega wybitne to dla mnie są to już jedne z moich ulubionych serii. Myślę, że jeżeli zajdzie potrzeba dla mnie i dla moich włosów to skłonna jestem na bliższe spotkanie z nowszą częścią tej lini - aloesową która kusi głębokim nawilżeniem. Myślę, że ich cena jest całkiem przystepna, a na promocjach naprawde można je zdobyć za bezcen.
Ogólna ocena 8,5 /10
Czy mogę serię polecić tym którzy jeszcze jej nie stosowali?
Zdecydowanie, zostaje tylko kwestia odnalezienia dla siebie odpowiednich kosmetyków z tej serii, takich które sprostają naszym włosom : )
Wiele słyszałam o tych produktach ale ich nie miałam.
OdpowiedzUsuń